Prekursor: Elon Musk
Dzięki swojemu podejściu do rzeczy pozornie niemożliwych stał się bóstwem Doliny Krzemowej.
Jego recepta na sukces? Odwaga, by wymyślać wszystko od nowa w połączeniu z ekstremalnym ryzykanctwem.
Prezentujemy sylwetkę człowieka, który nie raz stawiał wszystko na jedną kartę: Elon Musk.
- Myślisz, że zwariowałem? – pyta Elon Musk swoją bigoraf, Ashlee Vance. Rzeczywiście, słuchając o jego planach można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z szaleńcem - do czasu aż zaczyna je spełniać. Zaczynał jako jeden z dot-comów. Dziś ma fabrykę statków kosmicznych. Oto historia geniusza stojącego za PayPalem, Teslą i SpaceX – Elona Muska.
Dot-comowe początki
Kariera Muska jako przedsiębiorcy zaczęła się w 1995 roku, kiedy to kierując się swoim entuzjazmem dla technologii i sprzyjającą koniunkturą, wskakuje do pędzącego wagonu nazwanego później „bańką internetową”. Na fali euforii związanej z ówczesnym rozwojem branży informatycznej zakłada z bratem Zip2, z dzisiejszej perspektywy będącą prymitywną mieszanką GoogleMaps i Yelpa. Choć z punktu widzenia 2018 roku może wydawać się to nierealne, wówczas niemal nikt nie widzi korzyści wynikających z zaznaczenia obecności firmy na wirtualnej mapie w Internecie. Musk jednak wierzy w swój pomysł i jest niestrudzony w jego realizacji. Nigdy nie opuszcza swojego biura i sypia obok swojego stanowiska pracy. Ci, którzy przychodzą do pracy najwcześniej, budzą go, a ten wstaje i działa dalej. Efekt? Pomimo początkowych problemów Zip2 okazuje się sukcesem. W cztery lata po rozpoczęciu działalności Compaq kupuje przedsiębiorstwo za 307 milionów dolarów, a Elon wypracowuje na transakcji zysk na poziomie 22 mln. Choć dzięki pieniądzom mógłby w wieku 28 lat zostać majętnym rentierem, inwestuje niemal wszystko w zupełnie nowy startup – pierwszy bank internetowy: PayPal. W 2002 roku internetowy gigant – eBay – zastępuje nim swój dotychczasowy system płatności po odkupieniu spółki od Muska i jego wspólników za 1,5 mld dolarów. Na sprzedaży Elon zyskuje „na czysto” 180 milionów dolarów. Zamiast do końca życia balować i pić szampana, inwestuje 30 milionów w panele fotowolataiczne SolarCity, 70 milionów w samochody elektryczne Tesla i kolejne 100 milionów w prywatną agencję lotów kosmicznych z fabryką rakiet: SpaceX.
Niezły kosmos
Ze wszystkich przedsięwzięć Muska, SpaceX najtrafniej chyba ilustruje sposób, w jaki ten miliarder silnej woli podchodzi do biznesu. Wydaje się, że bardziej niż na potędze i pieniądzach zależy mu na tym, by jego działania pozytywnie wpływały na ludzkość i szanse jej przetrwania. Jak sam mówi - chce byśmy stali się „samowystarczalną cywilizacją zasiedlającą inne planety niż Ziemia”. W biurze Muska wiszą dwa duże plakaty z Marsem. Na jednym z nich jest czerwoną skałą, jaką znamy ze zdjęć satelitarnych, na drugim – rośliny zielenią się wokół oceanów. Elon jest zdeterminowany, by obniżyć koszty przelotów kosmicznych do punktu, w którym dostawy na czwartą planetę od Słońca będą wykonalne – z praktycznej i ekonomicznej perspektywy. Brzmi jak szaleństwo? Cóż, jego poprzednie plany też tak brzmiały.
Kiedy w początkach nowego tysiąclecia Musk ogłosił, że SpaceX będzie pierwszym przedsiębiorstwem, które wystrzeli statek na orbitę i dostarczy ładunek na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS, International Space Station), spotkał się z szyderstwem i niedowierzaniem. W porównaniu z mającymi wielomiliardowe budżety rządowymi agencjami jego fortuna wydawała się szczuplutka. SpaceX podważył jednak dotychczasowe status quo. Opracowuje niezbędne technologie z wykorzystaniem ogólnodostępnej elektroniki użytkowej, informatyków sadza razem ze spawaczami i ślusarzami, a inżynierów wysyła na poligon doświadczalny, żeby na miejscu dokonywali korekt i – zamiast teoretyzować - wyciągali wnioski z widzianych na własne oczy prób. Efekt? W 2008 roku firma wprowadziła na orbitę pierwszą w historii zbudowaną prywatnie rakietę. W 2010 dostarczyła na ISS ładunek, znacznie obniżając koszty przelotu względem państwowych transportów. Tak pośmiewisko przeistoczyło się w jednego ze strategicznych dostawców przemysłu kosmicznego.
Kariera i przedsięwzięcia Muska nie są jednak nieprzerwanym pasmem sukcesów. Był nawet moment, gdy po serii nieudanych projektów musiał zainwestować w biznes wszystkie prywatne pieniądze i pożyczać pieniądze od każdego, kto chciał mu je pożyczyć. –Wydam na moje przedsięwzięcia ostatniego dolara – powiedział kiedyś i tym razem był tego bliski.
Po latach kosztownych prac i obiecującym starcie trzecie testowe uruchomienie SpaceX Falcon1 zmieniło się w katastrofę, gdy na krótko przed lądowaniem rakieta eksplodowała. Pieniędzy – swoich i inwestorów – miało starczyć już tylko na jeden test więcej. – Wszystko będzie OK– zapewnił wówczas Musk zapłakaną załogę.
I rzeczywiście, zapowiada się, że wszystko będzie OK. SpaceX stabilnie się rozwija, a Tesla zbudowała pierwszy w historii samochód, któremu amerykański magazyn Motor Trend przyznał 99 na 100 punktów. Wracając do pytania z początku artykułu: Czy Musk jest szalony?
Na pytanie interesująco odpowiedział Peter Thiel, prominentny inwestor, jeden ze współzałożycieli PayPala. – Łatwo byłoby uznać jego sukces za czysty łut szczęścia. Zamiast tego warto jednak zadać sobie pytanie, czy to, co robi Elon nie powinno być miarą dla osiągnięć wszystkich innych ludzi. (…) Jeśli świat ma wciąż wątpliwości co do Muska, powiedziałbym, że świadczy to raczej o szaleństwie świata niż o domniemanym szaleństwie Elona.