COVID-owy paradigm shift w logistyce
Podczas epidemii utarte, uznawane za optymalne schematy działania w logistyce przestały działać. W efekcie – jeśli z lekcji od koronawirusa wyciągnięte zostaną wnioski, możliwa jest zmiana obowiązującego paradygmatu organizacji łańcuchów dostaw czy pracy w magazynach w ogóle.
W efekcie epidemii koronawirusa świat, jaki znamy, na chwilę się zatrzymał. W każdym razie stanęły zaś dostawy z Chin i uzależnione od nich gałęzie przemysłu. Przedsiębiorstwa, które działały mimo to, wdrożyły daleko idące zmiany mające na celu minimalizację ryzyka zakażeń wśród załogi. Okazało się, że to, co w „normalnej” sytuacji
od lat uchodziło za racjonalne, ekonomiczne i elastyczne zawiodło w epidemicznym kryzysie. Czy logistyka odrobi lekcję z koronawirusa? Czy wdrożone w związku z nim modyfikacje i innowacje będą trwałe i na dobre zmienią organizację łańcuchów dostaw?
Na skróty:
- W efekcie epidemii koronawirusa świat, jaki znamy, na chwilę się zatrzymał.
- Epidemia może stać się bodźcem do przyspieszenia trendu zwiększenia liczby obsługiwanych całościowych autonomicznych systemów logistycznych.
- Sytuacja, w której fabryki chińskich kontrahentów przestały działać, a nadane kontenery trafiały do kwarantanny, pokazała jak niebezpiecznie niestabilne mogą stać się w kryzysie globalne łańcuchy dostaw.
- Epidemia wymusiła weryfikację modelu, w którym lwia część produkcji zlokalizowana jest w krajach, gdzie jest to najbardziej ekonomiczne w krótkoterminowej perspektywie.
Bodziec dla automatyzacji
W efekcie dynamicznego rozwoju Przemysłu 4.0 w ostatnich pięciu latach coraz więcej mówiło się o automatyzacji, przejęciu przez maszyny wykonywanych dotychczas przez ludzi prostych, powtarzalnych czynności. Eksperci jednogłośnie mówili, że kluczowe pytanie to nie: czy roboty zastąpią w tym zakresie ludzi, ale raczej: kiedy to zrobią. Odpowiedź była zarazem prosta, jak i enigmatyczna – kiedy tylko rachunek ekonomiczny wykaże, że czas zwrotu z inwestycji w automatyzację jest w danym przedsiębiorstwie dość krótki. – Automatyzacja stała się w ostatnich latach jednym z kluczowych obszarów rozwoju STILL. Połączenie sił z Dematic poskutkowało zwiększeniem liczby obsługiwanych całościowych autonomicznych systemów
logistycznych, jak i przejściem częściowo zautomatyzowanych pojazdów logistycznych do głównego nurtu – i to nie tylko na Zachodzie – mówi Rafał Pańczyk, Advanced Applications Manager STILL Polska. – Epidemia może stać się bodźcem do przyspieszenia tego trendu. I to zarówno ze względu na skalowalność elastycznych rozwiązań automatyzacji – tak przydatną w sytuacji skokowego wzrostu intensywności pracy, jakiego doświadczyła część branż, jak i w związku z tym, że roboty nie chorują – przewiduje Pańczyk. Czy rzeczywiście obojętność automatów na wirusa stanie się istotnym czynnikiem, branym pod uwagę w rachunku ekonomicznym na okoliczność inwestycji w automatyzację – czas pokaże.
Konieczność dywersyfikacji i cios w just-in time
Sytuacja, w której fabryki chińskich kontrahentów przestały działać, a nadane kontenery trafiały do kwarantanny, pokazała jak niebezpiecznie niestabilne mogą stać się w kryzysie globalne łańcuchy dostaw. W efekcie epidemii w niektórych branżach zakłady musiały stanąć, nie mając z surowców koniecznych do realizacji swojej podstawowej działalności. Wygranymi okazały się firmy produkujące blisko swoich odbiorców. – Jeśli chodzi o dostępność części zamiennych w kryzysie, firma STILL przeszła suchą stopą przez najtrudniejszy dotąd, charakteryzujący się największą niepewnością etap epidemii. Zlokalizowanie zakładów produkcyjnych w najważniejszych ze względu na popyt regionach (w tym w Europie, m.in: we Francji i Niemczech) pozwoliło zachować płynność dostaw – komentuje Wojciech Szmulczyński, Dyrektor Handlowy STILL Polska. O kłopotach w efekcie koronawirusowego zamieszania raportowała natomiast na przykład
branża automotive. Epidemia wymusiła weryfikację modelu, w którym lwia część produkcji zlokalizowana jest w krajach, gdzie jest to najbardziej ekonomiczne w krótkoterminowej perspektywie. By poradzić sobie z zawieszeniem dopływu potrzebnych w produkcji elementów z Chin, część podmiotów rynku motoryzacji bardzo szybko znalazła nowych kontrahentów i zbudowała łańcuchy dostaw uniezależnione od azjatyckich poddostawców. Pamięć tej sytuacji może skutkować dążeniem do zwiększonej dywersyfikacji kontrahentów w przyszłości. Trzeba będzie znaleźć nową równowagę między optymalizacją kosztów a bezpieczeństwem dostaw oraz korzyściami i zagrożeniami wynikającymi z wdrożenia koncepcji just-in-time – wyjątkowo wydajnej i niskokosztowej, ale uzależniającej płynność produkcji od stabilności podaży surowców. Niewykluczone więc również, że wskutek epidemicznych doświadczeń do łask wrócą magazyny zapasów.
Specjalizacja, cyfryzacja i zdalność na czasie jak nigdy
Koronawirus stał się impulsem do outsourcingu i zapośredniczenia kontaktu z klientami oraz realizacji dostaw do konsumentów. Gracze sektora handlu żywnością – od małych restauracji po największe sieci detaliczne w kraju – w znacznie większym niż dotąd stopniu otworzyli się na współpracę z wyspecjalizowanymi podmiotami koordynującymi zbieranie zamówień i ich dowóz do klientów. Firmy kurierskie i podmioty obsługujące paczkomaty w ekspresowym tempie wdrażały nowe usługi umożliwiające komfortowe zdalne zakupy. Wszystkie działy pracujące na co dzień z biur przeszły z konieczności natychmiastowy kurs funkcjonowania na „home office”, kwestię bezpieczeństwa komunikacji i przesyłania danych zawierzając aplikacjom
specjalistycznych przedsiębiorstw ICT. Pozytywne doświadczenia tych kooperacji w kryzysowych czasach mogą trwale zmienić modele profesjonalnych i konsumenckich zachowań i interakcji. Jest szansa, że rozwijająca się dynamicznie i bez koronawirusa cyfryzacja przyspieszy jeszcze bardziej. W efekcie część ruchu przeniesie się z dróg do Internetu; wzrośnie znaczenie e-commerce i zdalnej komunikacji. Beneficjentem tych zmian będą integratorzy logistyczni, kurierzy i dostawcy rozwiązań ICT, ale – jeśli zdalna praca i zakupy upowszechnią się na dobre – także każdy z nas, nie tracąc czasu na dojazdy tam, gdzie - jak się okazało – wcale nie trzeba być osobiście.